niedziela, 4 maja 2014

Rozdział drugi

Zapowiadało się piękne południe w willi Mikaelson'ów. Słońce wdzierało się do salonu, gdzie siedziało troje braci. Elijah nie był specjalnie zadowolony tematem, a raczej planem Klausa, który opowiadał swój wymysł z niezwykłą dokładnością.
- Nie wiesz kim oni są, a chcesz wysłać tam swojego własnego brata? - w końcu przerwał monolog hybrydy najstarszy z braci.
- Przecież Kol nie ma nic przeciwko. Prawda bracie? - zwrócił się do najmłodszego wampira, który tylko przytaknął głową.
- Niklaus - warknął Elijah wstając ze swojego miejsca - to rodzeństwo pojawiło się tutaj znikąd, doskonale zdajesz sobie sprawę, że są niebezpieczni, a ty chcesz do nich wepchnąć Kola. - w jego głosie można było słyszeć zdenerwowanie. - A Marcel nie może wysłać tam kogoś ze swoich ludzi? - spytał po chwili.
- Ufam bardziej mojemu bratu, niż pierwszemu lepszemu wampirowi. Kol musi tylko zaprzyjaźnić się z bratem pięknej Evelyn. Z tego co wiem nasz brat zdążył go już poznać - Klaus również wstał - Mam nadzieję, że nie masz więcej pytań, bo uważam tę rozmowę na zakończoną - oznajmił i wyszedł.
"Dzisiaj zaczynam dobrą zabawę. Zdemaskuję tę dwójkę" pomyślał Kol. Był zadowolony, że jego brat właśnie go wybrał. Oczywiście wolałby ich od razu zabić, ale może później będzie mógł to zrobić. Tak, lubił mieć w rękach życie ludzkie. Zabijanie to jego hobby, jednak nie robił tego za często. Gdyby było inaczej Elijah od razu zasztyletowałby go. Chyba tylko to powstrzymywało go od popełniania tylu zbrodni.

***

- Dzisiaj też idziemy do tej knajpy? - spytał się mnie mój brat, który wychodził właśnie z łazienki. Na jego biodrach trzymał się biały ręcznik, a kropelki wody spływały po jego nagim torsie. Był diabelnie przystojny, aż czasami żałowałam, że jest moim bratem. Potrząsnął głową, a mokra ciecz z jego włosów znalazła się na mojej skórze. Wywróciłam oczami.
- Jeśli chcemy spotkać Klausa, to tak - mruknęłam. Wyminęłam brata pstrykając go jednocześnie w policzek.
Chciałam trochę rozejrzeć się po okolicy. Zawsze warto poznać teren potencjalnego wroga. Udałam się w stronę centrum. Miasto ożywa dopiero w godzinach wieczornych, ale idąc mijałam co jakiś czas jakąś osobę. Moją uwagę przykuł chłopak, wyglądał na mniej więcej dwadzieścia dwa lata. Szedł w przeciwnym kierunku co ja. Ubrany był zwyczajnie, ciemne jeansy i zwykły czarny t-shirt. Miał słuchawki w uszach, a jego włosy były ułożone w lekkim nieładzie. Nasze spojrzenia skrzyżowały się, a jego wzrok wręcz mnie przeszywał. Patrzył się na mnie trudnym do określenia spojrzeniem. Nie wiem dlaczego, ale byłam niemal pewna, że nie jest on zwykłym śmiertelnikiem. Mijając się przypadkiem lekko otarliśmy się ramionami. Przez moje ciało przeszedł elektryzujący dreszcz. To było co najmniej dziwne.
Nie miałam pojęcia gdzie iść. To miasto było dla mnie praktycznie obce. Miałam wrażenie, że powinnam iść teraz do tego baru, w którym byliśmy wczoraj. Zaufałam swojej intuicji bez problemu odnajdując drogę do pubu. W środku nie świeciło pustkami. Kilka stolików było zajętych, ale nie było nikogo interesującego. Nie było sensu marnować tutaj czasu. Odwróciłam się na pięcie i wpadłam w męskie ciało. Zerknęłam ku górze. Klaus.
- Evelyn - mruknął swoim niskim głosem patrząc mi prosto w oczy.
- Klaus - na moich ustach pojawiło się coś w stylu uśmiechu - przepraszam cię, ale już wychodzę - chciałam go wyminąć.
- Ale ja nalegam, żebyś została - chwycił mnie za nadgarstek. Jak on śmie? Posłałam mu gniewne spojrzenie. On nie wie co wyprawia.
- Nie mogę, spieszę się - miejsce, w którym mnie złapał rozgrzało się na tyle mocno, że go lekko poparzyłam. Puścił szybko mój nadgarstek wyraźnie zszokowany. Dobrze jest kontrolować żywioły.
- Do zobaczenia, Mikaelson - uśmiechnęłam się tryumfalnie klepiąc go po ramieniu. Wyminęłam go i szybko zniknęłam za drzwiami.

Nie minęło dwadzieścia minut, a ja z powrotem byłam w domu. Z salonu usłyszałam dwa męskie głosy. Powoli udałam się tam. Na sofie siedział mój brat wraz z kolesiem, którego mijałam. Co on do cholery tutaj robił?! Odchrząknęłam głośno, żeby zwrócić na siebie ich uwagę.
- Eve - zaczął Elliot wstając - szybko przyszłaś - podszedł do mnie.
- Kto to jest i co on tutaj robi? - warknęłam cicho by tylko on usłyszał. - On na pewno nie jest człowiekiem - dodałam jeszcze ciszej.
- Wiem. To brat Klausa - mruknął nie otwierając prawie ust - to część mojego planu, zaufaj mi.
Po tych słowach odsunął się ode mnie i powrócił do Mikaelson'a.
- Kol, to moja siostra Evelyn - zapoznał nas ze sobą. Młody mężczyzna wstał. Niechętnie wyciągnęłam ku niemu dłoń, którą on złapał i musnął swoimi ustami. No tak, dżentelmen.
- Kol Mikaelson - przedstawił się grzecznie, ale jego oczy miały taki dziwny błysk.
Nie angażowałam się bardzo w rozmowę Elliot'a z Pierwotnym. Cały czas przyglądałam się naszemu gościowi, który nie ukrywał się z zerkaniem w moją stronę. Muszę przyznać, że Kol jak i Klaus są diabelnie przystojni. Aż trudno wybrać który jest większym ideałem. Nie znała planu jego brata, ale domyślała się też, że Kol nie jest tutaj po prostu ze swojej dobrej woli. To znaczy miałam takie wrażenie, ale zawsze mogłam się mylić.
- Eve - z przemyśleń wyrwał mnie głos brata - idziesz z nami? - jego ton wskazywał, że nie chce odmowy. Westchnęłam cicho i kiwnęłam głową. Przynajmniej będę miała oko na tą dwójkę, bo nie wiadomo bo może się stać.

***

Niklaus krążył po pomieszczeniu cały czas wpatrując się w swoją dłoń. Był na niej czerwony ślad po oparzeniu. Jak ona to zrobiła? Był wściekły. Teraz tym bardziej zależało mu na zdemaskowaniu tego podejrzanego rodzeństwa.
- Klaus, nie idziesz? - spytał Marcel, który wszedł do pokoju. Pierwotny nawet się na niego spojrzał. - W co ty się tak wpatrujesz? - warknął podchodząc bliżej - Co to do cholery jest? - wskazał dłonią na oparzenie.
- Evelyn Hyland - mruknął po nosem - wydaje mi się, że ona nie jest tylko wampirem tak jak podejrzewaliśmy. Ona ukrywa coś jeszcze. Oparzyła mnie swoją własną skórą - zacisnął dłonie w pięści, syknął z bólu - To się nie chce goić - szepnął. - Marcel, powiedz Kol'owi, że musi jak najszybciej dowiedzieć się wszystkiego o tym rodzeństwu.
- W tej chwili to niemożliwe. Kol właśnie jest z tą dwójką w barze...



Siemka ;) Jak Wam się podoba szablon? Według mnie jest śliczny. Wykonała go Cara z Graphicpoison, za co bardzo dziękuję ^^ Co do rozdziału to jestem średnio zadowolona. W głowie miałam to rozplanowane inaczej. Jednak mam nadzieję, że nie jest tragicznie i nie zrobiłam wielu błędów ;3

czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział pierwszy

Nasze motory gnały przez niemalże puste ulice. Nic dziwnego, w końcu to był wieczór. Większość ludzi siedziała teraz w domu lub spędzali czas w klubie pijąc bez oporu.  Razem z moim bratem kupiliśmy dużą posiadłość w Nowym Orleanie. Dlaczego akurat tam? To proste. W żadnym innym mieście nie żyje tyle wampirów co tutaj. Chcemy "trochę" zabawić się z nimi. To taka nasza forma rozrywki.
Zatrzymaliśmy nasze motocykle przed barem często odwiedzanym przez wampiry. Zanim tu przyjechaliśmy dowiedzieliśmy się niemal wszystkiego o tym miejscu. To jest bardzo istotne, żeby wybadać teren. Zawiesiłam kask na kierownicy, pozwalając moim blond włosom swobodnie opadać na ramiona i plecy. Rozpięłam skórzaną kurtkę po czym spojrzałam się na brata. Skinął głową w moim kierunku i pewnym siebie krokiem weszliśmy do środka. Pub był zapełniony. Jakiś słaby zespół przygrywał pijącym alkohol, niektórzy kołysali się w rytm muzyki. Elliot chwycił mnie za łokieć ciągnąc w stronę baru. Od razu wzbudziliśmy zainteresowanie. W sumie nic dziwnego. Wyróżniam się swoim niemalże idealnym wyglądem, z resztą Elliot też jest niczego sobie. Na moich ustach malował się trochę cyniczny uśmieszek. U barmana zamówiliśmy dwa kieliszki wódki, które wypiliśmy wspólnie. Czułam na sobie spojrzenia wampirów, tylko czekałam aż któryś z nich odważy się podejść.
- I co sądzisz, siostrzyczko? - do moich uszu dobiegł głos Elliot'a.
- Będzie interesująco. - mruknęłam zamawiając jeszcze jedną kolejkę. Zaśmiałam się krótko.
Wypiłam jeszcze kilka kieliszków. Mój brat zniknął gdzieś w tłumie. Pewnie szukał jakiejś panienki, żeby wypić jej krew. Co jakiś czas odwracałam się, żeby kontrolować sytuację jaka ma miejsce w pomieszczeniu. O dziwo zrobiło się mniej tłoczno. Ludzie nadal się na mnie dziwnie patrzyli, na co ja czasami odpowiadałam im złośliwym uśmieszkiem.
- Czemu taka piękna dama jak ty, siedzi tutaj sama? - brytyjski akcent nieznajomego sprawił, że od razu wlepiłam w niego swój wzrok. Stał przy mnie wysoki mężczyzna, a raczej wampir, o włosach koloru ciemnego blondu i niebieskich oczach. Po nonszalanckim uśmiechu od razu rozpoznałam, że był to Klaus Mikaelson we własnej osobie. - Przyłącz się do mnie i mojego przyjaciela.
Chciał położyć dłoń na moim ramieniu, ale wyprzedziłam go łapiąc jego przedramię dosyć mocno.
- Z ogromną przyjemnością, panie Mikaelson. - zaakcentowałam ostatnie słowo, żeby dać mu do zrozumienia, że wiem kim on jest. Na dźwięk swojego nazwiska wyprostował się zadowolony.
Zsunęłam się z barowego krzesła i ruszyłam przed Niklausem do stolika przy którym siedział wraz ze swoim znajomym. Jego towarzysz przyglądał mi się nieufnie, co chwilę zerkając na Pierwotnego.
- Poznaj mojego przyjaciela, Marcela. - mulat niepewnie ucałował moją dłoń. Usiadłam przy wolnym miejscu.
- Evelyn Hyland. Miło mi cię poznać. - mruknęłam. Zauważyłam, że Niklaus nie może oderwać ode mnie wzroku. To dobrze.
- Co cię sprowadza do Nowego Orleanu? - spytał w końcu Marcel popijając burbon.
- Razem z bratem przyjechaliśmy tutaj dla rozrywki. Myślę, że tak to można ująć. - mówiąc to patrzyłam się cały czas na pierwotnego. Niech myśli, że jestem nim zainteresowana. Będzie zabawnie.
Rozejrzałam się po pubie szukając Elliot'a, ale on przepadł. No trudno. Nie będzie miał zaszczytu poznania wielkiego Klausa Mikaelson'a. Jego "ogromna" strata. Bez słowa chwyciłam szklankę wampira i wzięłam łyka. Może in on jest dobrze wychowany, ale ja nie należę do takich osób, mimo, że żyję na tym świecie ponad dwa tysiące lat. Rozmowa była powiedzmy, że interesująca. Po prostu Marcel patrzył się na mnie nieprzyjemnie. Irytował mnie. Najchętniej skręciłabym mu kark.
- Powinnam już iść. Muszę znaleźć swojego brata. - wstałam od stolika. - Miło mi było was poznać. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. - posłałam uśmiech Klausowi i odeszłam.
Mimo, że byłam odwrócona do nich tyłem i tak wiedziałam, że odprowadzają mnie wzrokiem. Wszyscy zawsze tak robili.

***

Klaus wpatrywał się w swoją szklankę burbonu, wyraźnie zamyślony. Nie zwracał kompletnie uwagi na Marcela, który próbował nawiązać z nim jakikolwiek kontakt. Jedyne, co siedziało teraz w głowie Pierwotnego to postać Evelyn. Nic o niej nie wiedział, a ona musiała o nim wiele słyszeć. To było takie irytujące. Ona zawsze wiedział wszystko o wszystkich, a tu nagle pojawia się znikąd piękna, długonoga blondynka, której zamiarów nikt nie zna. Musi się jej przyjrzeć, i jej bratu też. Od razu widać, że Evelyn nie jest człowiekiem, zatem jej brat też nim nie jest. Więc kim oni są, jak nie ludźmi? Trzeba się tego dowiedzieć. Mikaelson postanowił wysłać kogoś na zwiady, ale nie wiedział kto najlepiej spełni to zadanie.
- Bracie. - usłyszał głos dochodzący zza jego pleców. Dopiero to wyrwało go z transu. Obejrzał się przez ramię. Kol. Na twarzy Niklausa pojawił się uśmiech. Mój młodszy braciszek nada się idealnie, pomyślał wampir.
Kol Mikaelson był wysokim, dobrze zbudowanym wampirem o czekoladowym spojrzeniu i brązowych włosach. Wielu uważało, że jest niemal idealną kopią swojego starszego brata, Elijah. Na tym podobieństwa się kończyły. Charakter najmłodszego z braci Mikaelson był trudny do określenia. Z jednej strony czarujący dżentelmen, a z drugiej psychopata mający ochotę zniszczyć wszystkich i wszystko. Oczywiście ta druga strona pojawiała się o wiele rzadziej od pierwszej. Jednak dominowała u niego stanowczość, tajemniczość i pewność siebie. Nie zapominajmy o seksowym spojrzeniu, które sprawiało, że kobiety miały sucho w gardle. Ale Kol Mikaelson był wampirem zimnym jak lód, bez serca. Nigdy nie kochał żadnej kobiety i na żadną nie zwracał jakoś szczególnie uwagi. Dla niego jak już to liczyły się przygody na jedną noc.
- Kol, mam dla ciebie zadanie. - odparł po chwili Klaus, a uśmieszek nie znikał z jego ust.

***

- Kurwa, Elliot, gdzie ty byłeś?! - warknęłam na brata, który stał na zewnątrz lokalu paląc papierosa. Nie zareagował na moje słowa. - Tylko nie mów, że pozabijałeś połowę małolat z tej knajpy!- wyrwałam mu szlug z ust i cisnęłam nim o ziemię ze złością.
Spojrzał się na mnie gniewnie, a w jego oczach dostrzegłam niebieską poświatę. Zaraz coś głupiego wymyśli. Znam go za dobrze, żeby inaczej twierdzić. Widziałam jak jego dłonie prostują się w palcach, zaraz zaatakuje. Byłam przygotowana na obronę.
- Opanuj się. Chyba nie chcesz zaraz pierwszego dnia przynieść nam kłopotów tak jak to było w Mystic Falls, huh? - syknęłam robiąc krok w jego stronę. Poczułam, że chodnik na którym stoję stał się mokry. Zaczyna się. - Przestań, idioto! - niemal krzyknęłam. Położyłam dłonie na jego barkach wbijając paznokcie w jego skórę.
- Ja pierdolę, Eve. - syknął przez zaciśnięte zęby. No nareszcie coś powiedział. - Nie musisz mnie niańczyć, wiem co robię. Panuję nad sobą. - wywrócił oczami na znak niezadowolenia. - Lepiej opowiedz mi co się wydarzyło podczas naszej rozłąki. - strząsnął moje ręce z jego barków. Na mojej twarzy pojawiła się zadowolona mina.
- Opowiem ci w domu. Tak będzie bezpieczniej, braciszku. - chwyciłam jego rękę na wysokości łokcia i pociągnęłam go w stronę naszych maszyn.

∞ | via Tumblr

Rozdział króciutki, który właściwie nie wnosi nic ciekawego w tą historię. No ale jakoś trzeba zacząć ;)

piątek, 4 kwietnia 2014

Prolog

Nowy Orlean od wieków jest rządzone przez wampiry i czarownice. Niegdyś żyły też tutaj wilkołaki, ale zostały one wypędzone z miasta przez rodzinę pierwotnych wampirów - Mikaelson'ów. Mimo ogromnego natężenia istot paranormalnych miasto jest spokojne i dla zwykłego śmiertelnika nie wyróżnia się niczym od innych miejscowości.
Spokój zostaje przerwany, gdy do Nowego Orleanu przyjeżdża rodzeństwo Evelyn i Elliot Hyland. Od razu wzbudzają zainteresowanie wampirów, ponieważ przybysze nie są zwykłymi śmiertelnikami. Stanowią zagrożenie przez swoje umiejętności. Obydwoje są hybrydami wampira i greckiego boga. Od innych "normalnych" wampirów dzieli ich różnie to, że potrafią panować nad żywiołami. Evelyn nad wiatrem i ogniem, a Elliot nad wodą i ziemią. Te umiejętności dają im ogromną siłę.
Jak zawsze czujny Klaus Mikaelson postanowił wybadać tajemnicze rodzeństwo. Jako szpiega wysłał swojego brata, Kol'a. Ale czy to był na pewno dobry ruch? Młodszy z braci Mikaelson nie ukrywa swojego zainteresowania Evelyn. Młoda kobieta razem z bratem postanawia to wykorzystać. To jest dopiero początek ich niecnego planu...
Jednak jak to zwykle bywa plan nie jest idealny. Rodzeństwo Hyland zaczyna się ze sobą kłócić, tak samo jest zresztą w rodzinie Mikaelson'ów. 



Witajcie ♥ Oto moje nowe opowiadanie. Tym razem niezwiązane z tematyką One Direction. Postanowiłam sprawdzić się w fantastyce. Mam nadzieję, że to opowiadanie Wam się spodoba ;)

Bohaterowie

Evelyn Hyland
hybryda (wampir-grecki bóg)

Elliot Hyland
hybryda (wampir-grecki bóg)


Kol Mikaelson
pierwotny wampir


Klaus Mikaelson
pierwotny/ hybryda (wampir-wilkołak)


Rebekah Mikaelson
pierwotna wampirzyca

oraz inni